O tym, że nigdy nie jest za późno na działanie, o pasji, walce ze słabościami i planach na przyszłość, rozmawiam z kolarzem Arkadiuszem Robakiem.
To nie przypadek, że właśnie ty jesteś bohaterem mojego pierwszego wywiadu. Przyznam, że ogromne wrażenie zrobił na mnie fakt, że swoją karierę sportową rozpocząłeś dosyć późno. Znam wielu trzydziestolatków, którzy po wejściu w czwartą dekadę życia, zaczęli już kopać swój grób Co innego ty – w trzydziestym pierwszym roku życia postanowiłeś zacząć uprawiać kolarstwo. Co cię do tego skłoniło?
Trochę mi się przytyło, ważyłem ponad dziewięćdziesiąt kilogramów i źle się czułem z tą wagą, a także brakiem kondycji. Pamiętam do dzisiaj, jak koleżanka z pracy powiedziała: „ Jak ty wyglądasz? Zrób coś ze sobą”. No to zrobiłem. Wybrałem rower, ponieważ zawsze bardzo lubiłem jazdę na dwóch kółkach. Na początku chciałem jedynie jeździć rekreacyjnie, ale to szybko się zmieniło. Poznałem kolegów, którzy brali udział w zawodach kolarskich i to za ich namową wystartowałem w swoim pierwszym wyścigu. Od tamtego czasu coraz bardziej wkręcam się w ten sport. Teraz sobie nie wyobrażam żyć inaczej.
Czy wcześniej uprawiałeś jakieś inne dyscypliny poza jazdą na rowerze?
Tak, uprawiałem sport od najmłodszych lat. Grałem w piłkę nożną, dużo biegałem. Najbardziej lubiłem długie dystanse.
Zapoznałam się z listą twoich sportowych osiągnięć i jestem pod ogromnym wrażeniem. W 2013 roku – 24–godzinny maraton rowerowy na dystansie 450 kilometrów. W tym samym i kolejnym roku – „Rowerem na Śnieżkę”. W 2015 roku – drugie miejsce w Ultramaratonie Tour De PoMorze… Mogłabym długo wymieniać. Czy z jakiegoś osiągnięcia jesteś dumny szczególnie?
Tak, najbardziej dumny jestem z Ultramaratonu Bałtyk-Bieszczady Tour 1008 km Non Stop. Jest to jeden z najtrudniejszych maratonów rowerowych w Polsce. Trasa tego wyścigu liczy 1008 kilometrów. Zaczyna się w Świnoujściu, a kończy w Ustrzykach Górnych. Na starcie każdy zawodnik zostaje wyposażony w nadajnik GPS, dzięki któremu można na bieżąco śledzić go w Internecie. Startując w 2014 roku jako nowicjusz, przejechałem ten maraton w 49 godzin i 32 minuty, co przełożyło się na zdobycie dwudziestego miejsca open. Na starcie zameldowało się 171 zawodników z całej Polski. Cały dystans pokonałem bez spania. Do dzisiaj zastanawiam się, jak tego dokonałem. W tym roku startuję ponownie w tym ultra maratonie, z tą różnicą, że dystans 1008 kilometrów będę pokonywać dwa razy: w tą i z powrotem, czyli łącznie 2016 kilometrów.
Ja sama prowadzę aktywny tryb życia. Lubię pokonywać własne ograniczenia, dlatego też bardzo ciekawi mnie, czy pamiętasz swoją najbardziej zaciekłą „walkę”. Który wyścig kosztował cię najwięcej?
Najwięcej wysiłku kosztował mnie wyścig Bałtyk – Bieszczady. Sam dystans zrobił swoje, ale warunki pogodowe także nie były zbyt korzystne, padało prawie przez połowę maratonu. Uczucie towarzyszące przejechaniu linii mety jest jednak czymś bezcennym i nie do opisania.
W jaki sposób radzisz sobie z kryzysem? Czy jest coś, co pomaga ci osiągnąć upragniony cel podczas zawodów?
Moim sposobem na kryzys jest po prostu go przetrwać, zwolnić tempo, odpocząć i ukończyć zawody – może nawet z gorszym wynikiem. Nigdy się nie poddaję i zawsze walczę do końca. Bardzo pomaga mi też wsparcie rodziny, przyjaciół i znajomych, którzy trzymają za mnie kciuki.
Doskonała kondycja i determinacja – to jedno. Oboje wiemy, że liczy się również odpowiednio dobrany sprzęt. Akcesoria niskiej jakości mogą przecież nawet zaszkodzić i obniżyć naszą skuteczność, w przeciwieństwie do profesjonalnych, które wspomagają nas w osiąganiu coraz lepszych wyników. Jakie gadżety dla kolarzy uważasz za niepotrzebny zbytek, a jakie są według ciebie niezbędne?
Sprzęt ma ogromne znaczenie, w szczególności na długich dystansach. Części rowerowe muszą być z wysokiej półki, żeby nie zawiodły, były wytrzymałe i „chodziły” bez problemu w różnych warunkach pogodowych. Odzież kolarska też musi byś bardzo dobrej jakości, w szczególności spodenki i buty. Jednak najważniejsze jest bezpieczeństwo. Przede wszystki należy zainwestować w kask rowerowy, który ochroni głowę w razie wypadku, okulary sportowe chroniące oczy przed wiatrem, promieniami słonecznymi oraz owadami. Dla mnie – sportowca z wadą wzroku –okulary dobrej jakość są jedną z najważniejszych kwestii.
Czy okulary korekcyjne towarzyszą tobie od dzieciństwa, czy to raczej doświadczenia z ostatnich czasów?
Okulary nosiłem już w szkole podstawowej. Na początku tylko do czytania, ale z czasem wada się pogorszyła i teraz mam je na nosie przez cały czas.
Czy podczas treningu i maratonów lepiej sprawdzają się w twoim przypadku okulary, czy soczewki kontaktowe?
Na treningach używam okularów i soczewek – w zależności od warunków pogodowych. Większość treningów odbywam jednak w okularach. Na zawodach natomiast stosuję soczewki kontaktowe razem z okularami sportowymi.
Wiem, że w tym roku weźmiesz udział w Ultramaratonie Bałtyk – Bieszczady. To oznacza pokonanie z bardzo dobrym wynikiem ponad 2 tysięcy kilometrów bez przerwy! W jaki sposób przygotowujesz się do tych najtrudniejszych polskich zawodów?
Tak, w tym roku startuję w jubileuszowej 10 edycji Ultramaratonu BBT 2016 km Non Stop. Przygotowania do tak ekstremalnego wyścigu rozpocząłem w zeszłym roku pod koniec listopada, kiedy to podjąłem decyzję, że wezmę w nim udział. Moje przygotowania treningowe polegają w szczególności na pokonywaniu dużej ilości kilometrów na rowerze. W okresie zimowym odbywam treningi trzy razy w tygodniu. Pokonuję wtedy od 60 do 100 kilometrów. W pozostałe dni: siłownia, bieganie oraz basen. Teraz, w okresie wiosenno – letnim więcej czasu spędzam na rowerze, podczas treningu pokonuję minimum 100 kilometrów na raz, bez schodzenia z roweru. W ten sposób miesięcznie przejeżdżam ponad 1500 kilometrów. Bardzo dobre przygotowanie dają mi także starty w różnych zawodach kolarskich. Oczywiście wybieram te najdłuższe, od 200 do nawet 300 kilometrów.
Nie byłabym sobą, gdybym nie spytała o bardziej dalekosiężne plany.
W przyszłym roku odbędzie się maraton rowerowy dookoła Polski – 3100 kilometrów. Jest on organizowany co cztery lata. Nie ukrywam, że chciałbym w nim wystartować. Wszystko zależy od tego, czy uda mi się zgromadzić środki finansowe, które pokryją koszty przygotowań i samego udziału.
Pozostaje mi w takim razie trzymać kciuki, żeby wszystko przebiegło zgodnie z planem. Powodzenia, Arku.
Dziękuję bardzo.
P.S. 25 sierpnia 2016 roku o godz. 18.41 po kilku dniach jazdy non stop Arek wjechał na metę ultramaratonu Bałtyk-Bieszczady_Bałtyk robiąc rowerem 2016km zdobywając tytuł kolarza ekstremalnego 🙂
SPONSORZY! W tego człowieka warto inwestować!
Autor: Anna Pacholak
oj potrzeba nam takich przykładów, potrzeba. A i tak jest coraz lepiej. Kiedyś na widok biegacza w mieście ludzie w czoła się pukali, teraz sami zakładają butki i biegają. Rower, biegi, kijki cokolwiek, byle ruszyć dupę. Gratuluję zamodyscypliny panu Arkadiuszowi 🙂
PolubieniePolubienie