Czy wiesz, że w tym samym czasie, kiedy w Polsce nie mieliśmy jeszcze żadnych tekstów zapisanych w ojczystym języku, w Europie posługiwano się już narzędziem przypominającym dzisiejsze okulary? Tak było, polskie tęgie głowy gromadziły się w Gnieźnie i dywagowały nad Kościołem oraz wojenną taktyką, a w innej części świata z powodzeniem korzystano ze szkieł powiększających oprawianych w uchwyty. I tak powstały sobie okulary we Florencji, gdzie był święty spokój i idealne warunki sprzyjające pracy naukowców i wynalazców – to, gdybyś zachodził w głowę, czemu akurat nie w Polsce. Chcesz wiedzieć więcej? Przeczytaj mój dzisiejszy tekst. Uprzedzam, że będzie bardzo historycznie
Mamy rok ok. 1000, kiedy powstają pierwsze okulary do czytania. Mają postać szkieł powiększających i są wykonywane ze szkła, kwarcu lub innego przezroczystego kryształu. Ówcześni wzięli się na sposób i aby zachować swobodę ruchów rąk, wymyślili, że najlepiej będzie układać szkła na księdze. To było tysiąc lat temu, a już wtedy było oczywiste, że najlepsze są proste rozwiązania.
W latach 1280 – 1290, prawdopodobnie na terytorium Rzeczypospolitej Weneckiej, we Florencji lub w Pizie (w końcu to tam mieściły się wtedy największe ośrodki produkcji szkła) rozpoczyna się produkcja soczewek oprawionych w uchwyt na szeroką skalę. Tak, dobrze kombinujesz – ludzkość zyskuje lupę!
Przeskakujemy chyłkiem do początku XIV wieku i wpadamy na jegomościa w okularach. Tak tak! To właśnie wtedy rozpoczyna się produkcja okularów składających się z dwóch soczewek osadzanych na nosie. Jest to ni mniej, ni więcej, zestaw dwóch lup złączonych uchwytem w kształcie odwróconej litery V. Z tego dobrodziejstwa korzystają przede wszystkim mieszkańcy Włoch, Niemiec, Hiszpanii, Francji i Anglii. Spytasz o materiał, z jakiego produkowano oprawki? Odpowiem, że było to drewno, skóra, róg i kość (hmm, też masz wrażenie, że moda wraca?!).
W połowie XIV wieku debiutują oprawki metalowe, a konkretnie złote, srebrne, miedziane i żelazne. Wszyscy się cieszą, bo mogą je bez problemu dopasować do kształtu nosa.
Wykonujemy trochę większy skok i przenosimy się do przełomu XVII i XVIII wieku. Jest to wyjątkowo burzliwy okres w historii okularów: szczegółowemu dopracowaniu ulega ich kształt, trwają prace nad dostosowaniem ich do różnych wad wzroku, a przy tym awansują one z pozycji gadżetu ułatwiającego życie na pożądany element biżuterii. I tak, aby okulary nie uciskały nosa, wyrabia się modele z różnego rodzaju uchwytami, a np. w Anglii popularność zyskują okulary nożyczkowe trzymane w dłoni.
Mamy rok 1730, kiedy to londyński optyk Edward Scarlett wynajduje oprawki z zausznikami. Nie wspominałam, jak było do tej pory? Ano wiązało się je na tasiemki. Dobrze myślisz, nie było to wygodne.
Dalej idzie gładko, a okularowa ewolucja nabiera tempa:
1752 – projektant przyrządów medycznych James Ayscough wymyśla podwójnie składane zauszniki, a niedługo potem proponuje szkła barwione na zielono i niebiesko, co umożliwia redukcję błysków światła.
1780 – debiutują lorgnony – przebogato zdobione oprawki. Jak pewnie łatwo się domyśleć, szczególnie przypadają do serc ówczesnym damom, które noszą je jako ozdobę, nie przyrząd poprawiający widzenie (wieki mijają, a my ciągle mamy te same słabości!).
1784 – Benjamin Franklin wynajduje soczewkę dwuogniskową (bifokalną), która pozwala na używanie jednych okularów do patrzenia na dal i na bliż.
1800 – w Anglii pojawiają się monokle! Zachwyceni są przede wszystkim dżentelmeni z wyższych sfer.
1825 – Sir George Airy projektuje pierwszą soczewkę do korekcji astygmatyzmu!
1826 – wynalazca, muzyk i inżynier John Hawkins wprowadza soczewkę trójogniskową (trifokalną), różniącą się od dwuogniskowej tym, że można było oglądać przez nią obiekty położone w odległościach pośrednich.
1840 – rynek podbijają binokle, czyli oprawki psince-nez. Trzymają się na nosie za pomocą sprężystego uchwytu.
Mija niemal sto lat, kiedy to przeskakujemy do roku 1958. Wtedy to francuska firma Essilor International wprowadza pierwszą soczewkę progresywną, czyli wieloogniskową, która umożliwia ostre widzenie do wszystkich odległości, a moc soczewki zmienia się w sposób ciągły. Cud nad cudami nosi nazwę Varilux.
Oho, mamy rok 2008. Producenci opraw okularowych konkurują ze sobą projektując okulary wygodne, praktyczne specjalistyczne i uniwersalne. Zabawa kolorem i materiałem pozwala na tworzenie wielu ciekawych i oryginalnych rozwiązań.
Żyjemy w pięknych czasach dla okularników. Nie wiem, jak Ty, ale ja nie mogę się doczekać, co wydarzy się za kolejne 50 lat. Jakieś propozycje?
Źródła:
http://www.antiquespectacles.com/history/ages/through_the_ages.htm# http://www.teagleoptometry.com/history.htm http://www.eyetopics.com/articles/41/1/The-History-of-Eyeglasses.html
Marek Zając, Optyka okularowa, Dolnośląskie Wydawnictwo Edukacyjne 2003=
(autor Joanna Brenk)