Teoria mówi: Najbardziej bezpieczne są soczewki w kolorach: szary, brązowy i zielony. Nie zmieniają one percepcji barw i są komfortowe w użytkowaniu. Czyżby jednak?
Teoretycznie tak. Można przecież zbadać reakcje mózgu, percepcję barw, można zrobić dane statystyczne na tysiącu osób. A ja zawsze uważam się za tysiącpierwszą osobę, której żadne dane statystyczne nie dotyczą. Zresztą Ciebie też nie dotyczą. Nie ma czegoś takiego jak statystyczny mężczyzna w wieku 20 lat. Nie istnieje ktoś taki jak statystyczna mieszkanka Europy Środkowowschodniej. Każdy z nas jest inny.
O ile zgadzam się, że okulary z soczewkami szarymi, brązowymi i zielonymi są najbardziej bezpieczne o tyle inne teorie w moim przypadku dostają w „łeb”.
Zapowiadał się upalny czerwcowy dzień. Miałam kiepską noc. Burza i ulewa budziły mnie trzaskającym niedomkniętym oknem a wiatr hulał po tarasie przewracając wszystko co ważyło mniej niż kilogram. Wiadomo – poranek ciężki. Uznałam, że na siłowni się dobudzę. Uwierz mi, po raz pierwszy w życiu moje nogi szalały na bieżni a głowa spała z zamkniętymi oczami. Wyższe tętno pomogło wyłącznie do momentu kiedy trafiłam do szatni. Po wyjściu z siłowni śpiąca zastanawiałam się jak przetrwać za kierownicą samochodu. Kawa kuloodporna nie pomogła, to już pewnie nic nie pomoże.
Wsiadłam. Na dzień dobry przywitała mnie sauna samochodowa – typowa temperatura upalnego poranka w aucie postawionym na środku parkingu. Czyli śpię na dobre. No tak, ale jakoś do pracy trzeba się dostać. I pracować – rozmawiać ze sportowcami a to wymaga ENERGII.
Halo, pobudka! – gadam i gadam, żeby tył głowy zrozumiał i wreszcie coś zrobił w swojej podświadomości. Ok, uwaga, jadę. Ach, jeszcze okulary. Zakładam korekcyjne okulary przeciwsłoneczne z szarą soczewką. Po pierwszym kilometrze już wiem, że jeśli chcę dotrzeć na miejsce, czym prędzej muszę pozbyć się szarego usypiającego koloru. Zaraz po założeniu okularów zapragnęłam kocyka i podusi. Najlepiej na hamaczku nad brzegiem jeziora. Taaaa, ale jedziesz kobieto do pracy. Zatrzymując się na tankowaniu auta (nie chciałabym, żeby mi mój napęd mechaniczny też zasnął) zmieniłam okulary na korekcyjne przeciwsłoneczne brązowe.
Doznałam szoku – miodowy radosny kolor – Obraz pomimo, że przyciemniony nie powoduje wrażenia pochmurnego smutnego nieba. Ach jak te okulary mi się kojarzą!.
Biegłam w nich półmaraton poznański. Wtedy to miałam petardę w nogach. Sama myśl przypominająca mi tamte odczucia podniosła mi tętno do stanu jakiego nie mogłam osiągnąć jeszcze 2 godziny temu na treningu. Okulary z brązową soczewką przeciwsłoneczną: Tak, zdecydowanie to jest to, co już zawsze będę miała przy sobie w momencie, kiedy w powietrzu ciśnienie spada. Odpowiedni kolor soczewki plus wspomnienia wywołały u mnie reakcję pobudzającą.
Wiem jednak, że te same okulary zdecydowanie odkładam na półkę, kiedy jestem pobudzona stresem lub napięciem. Mam wrażenie, że wywołują u mnie jakiś dziwny stan nerwowości. Wtedy zakładam szare: mówią mojemu mózgowi, że pora odpocząć.
Czy zalecam Ci to samo? Zdecydowanie nie.
Ty masz swoje odczucia, swoje wspomnienia i skojarzenia.
Zdecydowanie zachęcam do posiadania kilku par okularów z różnymi soczewkami przeciwsłonecznymi.
Sprawdź, które okulary reagują pozytywnie w różnych sytuacjach życiowych. Nie pytaj proszę, które lepsze. Sprawdź sam, zamów kilka par przymierz, odeślij te, które Ci nie odpowiadają.
Tylko pamiętaj: Okulary, które dzisiaj powodują u Ciebie nieprzyjemny widok, jutro mogą okazać się zbawieniem dla Twojego samopoczucia.
Agnieszka przymierzała okulary sportowe z pomarańczową soczewką – uznała, że wywołują u niej nadpobudliwość. Podsunęłam jej te same okulary tuż przed startem na 10km. Podium zaliczyła i srebro w kategorii Open 🙂 Czy przez okulary? Z pewnością przez ciężkie treningi, dietę i dyscyplinę. Ale okularków już nie oddała. Będą jej się dobrze kojarzyć jak kiedyś wstanie rano niewyspana.
Dobrego słońca Ci życzę w różnych barwach bo tydzień zapowiada się tropikalnie.
Autor: Anna Pacholak