Zwykły dzień w normalnych okolicznościach można nazwać nudnym. Chyba, że mamy wrzesień, a ty jesteś optykiem. Chyba, że przeprowadzasz tysiąc rozmów telefonicznych w tygodniu. Chyba, że z rodzicami, którzy postanowili nareszcie kupić swojemu dziecku okulary na WF. Wtedy zwykły wrześniowy dzień oznacza prawdziwą orkę na ugorze! A miało być przecież tak pięknie! Uprzedzałam! Powtarzałam! Mówiłam, że tak będzie! Nawet artykuł napisałam!
Zacznijmy jeszcze raz. Mamy zwykły, wrześniowy dzień. Dzwoni telefon. Dziesiąty tego dnia, a dochodzi dopiero południe. Kto dzwoni? Rodzic. W jakim celu? Okulary. Dla kogo? Dla dziecka. Na lekcje WF–u.
– Dzień dobry. Chcę kupić dziecku okulary na WF – oho, myślę, rzeczowy rodzic. Obudził się we wrześniu, ale wie, czego chce. Damy radę. – Tylko nie wiem, jak mam dopasować, bo mój syn ma 7 lat.
– Dla siedmiolatka powinny być dobre OLIMPO w mniejszym rozmiarze. Te dla dzieci w wieku od 4 do 7 lat – odpowiadam. – Zachęcam jednak, aby zamówić dwa rozmiary i przymierzyć. W końcu okulary nie powinny być za duże.
– A po czym można poznać, że są za duże? – pyta rodzic.
– Jeśli okulary można docisnąć do twarzy tak mocno, że rzęsy dotykają soczewek, oznacza to, że okulary są za szerokie na mostku. Z kolei jeśli swobodnie możemy włożyć palec między oprawę a skroń, całe są za szerokie.
– Ok! – pada natychmiastowa odpowiedź. – Proszę mi przysłać dwa rozmiary, sprawdzimy!
Jeśli sądzisz, że ta historia jest jak film zakończony happy endem, grubo się mylisz. To jeden z wielu seriali, gdzie główni bohaterowie zmierzają do szczęśliwego zakończenia mozolnie, drogą pełną wybojów. Mamy w końcu wrzesień, nie możemy o tym zapomnieć.
I tak, po kilku dniach dzwoni telefon.
– Proszę pani, odsyłam te okulary. Zamontujcie mi soczewki w te większe oprawki. Są, oczywiście, troszkę luźne na skroni, ale przynajmniej będą na dłużej. Chłopak będzie się cieszył okularami przez kilka lat. Te mniejsze są dobre, ale pewnie za rok, dwa będą za małe. – rodzic recytuje wyniki swoich kilkudniowych przemyśleń.
– Bardzo proszę się zastanowić – odpowiadam. – Za duże okulary mogą być niebezpieczne.
– Dobra dobra – mówi rodzic, a ja już wiem, że decyzja została podjęta i nie dam rady go przekonać choćby nie wiem co. – A jak nie ćwiczy wcale na WF–ie to jest bezpiecznie?! A jak ćwiczył w zwykłych okularach to było bezpiecznie?! Przecież dajecie certyfikat bezpieczeństwa. Jednak proszę te większe.
– Ok, proszę tylko pamiętać, że nie do końca jestem przekonana co do słuszności pani decyzji – odpowiadam i naprawdę mam nadzieję, że tym razem się mylę i że dziecku nic się nie stanie kiedy będzie szalał za piłką.
Mija tydzień. Odbieram telefon.
– Daliście mi certyfikat bezpieczeństwa, a mój syn miał wypadek! Okulary się nie sprawdziły! – mówi uniesiony rodzic.
– Proszę mi na spokojnie opowiedzieć co się stało – staram się go uspokoić.
– Syn dostał piłką, a okulary przesunęły się po twarzy i uszkodziły nos – tłumaczy, a ja wcale nie czuję satysfakcji, że znów miałam rację.
To, w jaki sposób potoczyła się rozmowa nie ma tak naprawdę wielkiego znaczenia, poza tym, że chciałabym Was zapewnić, że udało nam się dobrnąć do happy endu (rodzice zakupili drugą parę okularów – mniejszą. Pierwsza czeka w szufladzie na właściwą porę). Tutaj liczą się wnioski.
………………………………………………………………………………………………………………………………..
– – Drodzy rodzice!
„Na wyrost” możecie kupić koszulkę, spodnie albo kurtkę. Natomiast nigdy nie ulegajcie pokusie zakupienia za dużych okularów, podobnie jak pianki neoprenowej do pływania, czy butów. Opisana przeze mnie historia zakończyła się na szczęście tylko siniakiem, ale mogło być znacznie gorzej. Odpowiednio dobrane okulary nie przesuną się, pamiętajcie o tym. Piłka może i wciśnie okulary w twarz, co może być lekko bolesne, ale z pewnością nie niesie to z sobą tak dużego niebezpieczeństwa, jak w przypadku za dużych okularów.
W razie wątpliwości, piszcie i dzwońcie! W końcu mamy wrzesień
Ania
Autor: Anna Pacholak